A tak po prostu: lubię pisać, więc piszę. I kto mi zabroni?
I nie dajcie się zwieść. Część tekstów jest o czymś, ale to tylko pozory. One i tak prawdopodobnie są o mnie. Taki zawoalowany narcyzm. Niekoniecznie jednak. Wbrew pozorom nie ja jestem najważniejszy.
Appendix z 09.01.2021
Właśnie przeczytałem tekst Jerzego Sosnowskiego, który prezentuje bardzo podobną postawę, jednakże objaśnia ją znacznie lepiej, niż ja, więc pozwolę sobie właściwy fragment zacytować.
Owóż i on:
Naturalnie nie twierdzę, że prawdę obiektywną posiadłem. Widzę niemałe pole negocjacyjne, obszar czegoś, co kiedyś nazywało się dialogiem. Ale nie z każdym i nie na każdych warunkach. Z tego, że w wielu kwestiach mogę się mylić, nie wynika, że mogę się mylić we wszystkich kwestiach i zatem z pożytkiem mogę słuchać każdego rozmówcy. Trzeba sobie przywrócić prawo do arystokratycznego (tak jest) wzruszania ramionami na niemały zestaw idiotyzmów, krążących dziś w sieci jako przekonania, warte dyskusji. A że ktoś na tej zasadzie wykluczy i mnie, zwracając to rozumowanie w przeciwną stronę? To fakt. Tylko że on nie będzie miał racji (widzę, że to kiepska, gołosłowna puenta; ale tu stoję, nie mogę inaczej).